czwartek, 8 października 2009

Dzień piąty za mną


Oj nie było dzisiaj łatwo. Przetrwałem bez papierosa, ale to był najgorszy dzień od kiedy biorę Champix. Stale po głowie chodziło mi jedno "ale bym sobie zapalił". Dziwne, bo w zasadzie głodu nie czułem, ale coś bym zrobił z rękami, pomachał nimi wdychając tę smołę... tak mi dzisiaj tego brakowało! W pewnym momencie byłem już bliski pójścia do kiosku, zakupienia papierosów i zapalenia, ale jakoś udało mi się powstrzymać. Jak sobie poradziłem? No cóż, zająłem się czymś innym, żeby o tym nie myśleć, poszedłem do pokoju obok i zagadałem współpracowników na jakiś luźny temat, wywiązała się krótka dyskusja, pośmiałem się (to pomaga) i jakoś przeszło. Wiem jedno. W takich momentach trzeba sobie natychmiast przypomnieć, albo mieć spisane na kartce wszystkie "minusy" palenia i zacząć robić coś innego niż w chwili kiedy ciągnie do fajki. Trzeba rzucić wszystko i chociaż na moment zająć się czymś innym, najlepiej bardziej absorbującym. U mnie to zadziałało.

Myślę sobie dlaczego akurat dzisiaj wystąpił u mnie taki dół. Wydawało mi się, że najgorsze już za mną. Ponoć, ale to dosyć luźna informacja, najgorsze są pierwsze trzy dni, a tu, piąty dzień i taki numer... Po dogłębnym przemyśleniu sprawy dochodzę do wniosku, że powody mogą być co najmniej dwa.

Po pierwsze primo to jest piąty dzień nowego życia. Porządek dnia nie jest już podporządkowany papierosom, nie ma takich punktów programu. To istotna zmiana skoro jeszcze 10 dni temu wypalałem 30 papierosów dziennie, a to znaczy, że średnio przez 16 godzin na jawie co 30 minut paliłem. Teraz tych co trzydziestominutowych "przyjemności" nie ma i dzień biegnie niezakłócony od przebudzenia do zaśnięcia. Nie ma tych chwil z dymkiem, często był to czas na przerwę w pracy, odsapnięcie, wyciągnięcie nóg. Moje ciało i mój mózg musi się przyzwyczaić do tego, że kiedy jestem w pracy osiem godzin to te osiem godzin pracuję, a jeśli nawet mam chwilę przerwy to nie polega ona na odejściu od biurka, wyjściu na zewnątrz, zapaleniu i powrocie do biurka. Dzisiaj nawet zauważyłem pierwszy objaw tego siedzenia - zabolały mnie pośladki. Przy takim bieganiu na fajkę człowiek bądź co bądź to trochę się ruszał. Różnica pomiędzy tym co było przed rzuceniem, a tym co jest teraz jest ogromna i ja to muszę jakoś ogarnąć. Tak jak przyzwyczajałem się do palenia, tak teraz muszę przyzwyczaić się do niepalenia. Dzisiejsze zwątpienie mogło być w wyniku zmęczenia tą zmianą. Ja różnie znoszę zmiany, ale najczęściej męczą mnie one.

Drugi powód mojego dzisiejszego zwątpienia to być może pogoda. Dzień taki jesienny, mocno wieje, pada, ciśnienie w dół, 15 st. C. Wcześniej w takim dniu wyszło się na papieroska, zapaliło i - pozornie tylko - świat stawał się lepszy. Wiadomo, że tak naprawdę przez zapalenie musiałem doprowadzić się do odpowiedniego stanu zadowolenia związanego m.in. z poziomem dopaminy w mózgu.

Tak oto wytłumaczyłem sobie ten ciężki dzień. Dumny jestem z siebie, że mimo wszystko nie zapaliłem. W zasadzie to powinienem podziękować odkrywcom czampiksu, bo to wareniklina w nim zawarta pozwala mi na funkcjonowanie bez dymka.

1 komentarz:

  1. Gratuluje zwyciestwa i nie poddawaj sie. Bardzo fajnie sie czyta te zapiski, w wielu miejscach mialam odczucie, ze czytam o sobie. Tez mnie korcilo i w dniach " bez papierosa " popalalam po 2 szt.i to jak dziecko ukrywajac sie. Po zapaleniu bylam zdziwiona, ze nie daje mi ten dymek przyjemnosci, tak jak bylo to kiedys. Zycze wytrwalosci i bardzo prosze pisz dalej, bo z przyjemnoscia bede tu zagladac.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń